1% Podatku dla Marcelka

 

Moi Kochani!
Również w tym roku można przekazać na Marcelka 1 % podatku.
Mój wnuczek ma zaburzenia rozwoju ze spektrum autyzmu.
Bardzo powoli uczy się społecznych zachowań, które są dla nas
naturalne. Ma wyjątkowo wrażliwe, delikatne zmysły; przez co jest
podatny na odczuwanie niepokoju w wyniku ich przeciążenia.
Mimo wszystko obserwujemy; że coraz bardziej świadomie stara
się wyzwalać z wewnętrznych ograniczeń. Niedawno nauczył się
przepraszać, częściej patrzy w oczy. Nieustannie jednak wymaga
pomocy, działań w rozmaitych sferach, terapii. Wspieramy go ze
wszystkich sił aby możliwie otwierał się na świat, nie bał się,
żeby nie uciekał do rutynowych zachowań. Jeśli zechcecie także
mu pomóc, będziemy wdzięczni. Posiadamy subkonto w Fundacji
,,ZDĄŻYĆ Z POMOCĄ’‘.
Można przekazać na Marcelka 1 % podatku. Pod spodem załączony
jest obrazek z instrukcją, jak w prosty sposób to zrobić wypełniając PIT.
Fundacja ofiarowuje fundusze tylko po przedstawieniu przez nas faktur,
które obejmują koszty terapii, leków, wizyt lekarskich.

 

 

Gitarą i piórem

 

To był niespodziewany, bardzo krótki wypad w góry,
który pozwolił mi zaczerpnąć oddechu, naładować
akumulatory, by przetrwać tą szarą miejską zimę.
Poznałam kilka nowych miejsc i spotkałam na swej
drodze kilku ciekawych ludzi, odwiedziłam,  jak zawsze,
przyjaciół z Bacowki nad Wierchomlą.

To był piękny czas, z  bielą śnigu, siarczystym mrozem,
z wieczorami przy kominku i wspólnym śpiewograniu.
Ech… nic tak nie smakuje jak gorąca herbata po długiej
wędrówce, kiedy tak naprawdę, to w drodze można gasić
pragnienie tylko śniegiem, bo woda zamarzła w butelce.

Powiem Wam w tajemnicy… ja to po prostu kocham
takie właśnie wędrowanie i poznawanie kocham…

* * *

” A jeśli dom będę miał,
To będzie bukowy koniecznie,
Pachnący i słoneczny.
Wieczorem usiądę – wiatr gra,
A zegar na ścianie gwarzy.
Dobrze się idzie panie zegarze,
Tik tak, tik tak, tik tak.
Świeca skwierczy i mruga przewrotnie,
Więc puszczam oko do niej,
Dobry humor dziś pani ma.

Szukam, szukania mi trzeba,
Domu gitarą i piórem,
A góry nade mną jak niebo,
A niebo nade mną jak góry…”

 

Lipie nad Jeziorem Rożnowskim.
Edi… dziękuję za gościnę 😉

Jezioro rożnowskie skute lodem

Droga ze Szczawnika na Bacówkę

Ktoś się ze mnie czasem śmiał,
że robię zdjęcia przez dziurkę od klucza.
Specjalnie dla Ciebie Urdenie 😉

Lubię to miejsce, to prawie połowa drogi.
Całość trasy to 8 km, pod górkę oczywiście.

Mostek… stąd już tylko 20 minut do celu.

Panorama Beskidów… dech zapiera… naprawdę…

Ech… co ja będę mówić.

Ulubione miejsce przy oknie.
Jeszcze tylko gorąca bacówkowa herbata
i… pełnia szczęścia.

I ulubiona nutka…
Tym zaczynam śpiewogranie 😉

Nati rybką…

Kiedy przyszła na świat moja córka Marzenka,
poznałam w szpitalu młodziutką Rosjankę Tatianę,
która w tym samym dniu urodziła swojego synka.
Wieczorami opowiadała mi o swych marzeniach,
które chciała zrealizować. Miała w sobie tyle zapału.
Jej opowieści fascynowały mnie, było to dla mnie
coś zupełnie mi nieznanego… słuchałam z zapartym
tchem o tym co zamierza, bo Tatiana chciała otworzyć
pierwszą w Polsce Szkołę Pływania dla Niemowląt.

Nie wiem dlaczego ale miałam pewność, że jej się to uda,
Żałowałam tylko, że muszę wyjechać z Poznania i nie
będę mogła być jedną z pierwszych mam, która powierzy
siebie i swojego malucha pod opiekę instruktora pływania.

Minęły lata, czasem zastanawiałam się, co się stało
z Tatianą, czy zrealizowała swoje marzenia.
Potem zaczęły się pojawiać w Polsce szkoły pływania
dla niemowlaków a ja zawsze żałowałam, że nie miałam
możliwości, by mogły z takiej nauki skorzystać moje córki.

Pewnego dnia… niedługo po narodzinach wnuka Nataniela,
dostałam informację, że Marzenka wraz ze swym synkiem
będzie uczęszczać do Szkoły Nurkowania dla Niemowląt.
Pierwsze lekcje pobierał mając niespełna trzy miesiące.
Nie boi się wody, pływa, nurkuje, skacze i co najważniejsze
jest silny, sprawny i zdrowy… a rodzice…?
Mają ogromną frajdę, bo taki wypad na basen to znakomita
zabawa i relaks dla całej rodziny…
A ja..? Nie mogę się napatrzeć na moją małą Rybkę.

Zaczynamy

Nie zapomnę o kaczuszce

Wolałbym sam…

Z mamą

Z tatą

Nurkujemy

Jutro też będę pływać

Mieć, czy być..?

 

 

 

Bajki…ich mądrość ponadczasowa,
a przesłanie drogowskazem dla wielu.
Wciąż do nich zaglądam, do tych znanych
i nowo poznanych, takich jak ta perełka…

Żył raz kiedyś człowiek bardzo bogaty.
Żył kiedyś człowiek bardzo biedny.
Każdy z nich miał syna, a żyli po przeciwnej
stronie wielkiego wzgórza. Pewnego dnia
bogacz wyprowadził swego syna na szczyt
wzgórza i ogarniając krajobraz obszernym
ruchem ręki, tak do niego powiedział:

– Popatrz, wszystko to wkrótce będzie twoje!

W tej samej chwili biedak wyprowadził swego
syna na szczyt wzgórza po przeciwnej stronie
i w blasku wschodzącego słońca oświetlającego
równinę, powiedział do niego z prostotą:

– Popatrz!

( Michel Piquemal )

 

Na Piwnej

 

„Kiedy czegoś gorąco pragniesz, to cały Wszechświat
działa potajemnie, by udało ci się to osiągnąć” P.Coelho

Kiedy byłam dzieckiem, każdego lata rodzice zabierali mnie do
Warszawy i zostawiali pod opieką cioci i wujka, dwójki emanujących
spokojem i dobrocią ludzi. To właśnie z nimi, podczas długich spacerów
odkrywałam historię i tajemnice Starego Miasta.
Pokochałam brukowe, wąskie uliczki, przekupki zachwalające złociste
obwarzanki, kataryniarza ze swą przyjaciółką zieloną papugą i skrzypka,
co scherza nutą chwytał za serce…
Marzyłam, by pozostać tam na zawsze. Mijały lata, dorosłam.
Coraz rzadziej odwiedzałam Warszawę, potem nie było już do
kogo jechać. Stary sentyment jednak pozostał.
Kiedy cztery lata temu przyjechałam tu w poszukiwaniu pracy,
próbowałam znaleźć jakiegokolwiek lokum w pobliżu Starówki,
było to jednak przedsięwzięcie trudne i nie na moją niezbyt zasobną
kieszeń. Pewnego dnia, jakiś rok temu moja koleżanka z pracy zapytała:
– Znasz kogoś, kto poszukuje kawalerki?
– A gdzie mieszkasz- zapytałam.
– Na Piwnej, tuż przy Starym Rynku, to małe mieszkanko na poddaszu.
Nie mogłam uwierzyć, potem nie mogłam się doczekać…
Minął rok, urządziłam niewielką, mansardową przestrzeń po swojemu.
Wyprowadziła się tu również moja przyjaciółka gitara, zadomowiły obrazy,
książki i kwiaty. Z mego okna widać tylko niebo i dachy Starówki.
Latem odwiedzają mnie gołębie i szaro-bure koty. Późnym wieczorem,
kiedy milkną już głosy kawiarnianych gości i cisza ogarnia miasto wybieram
się na spacer szlakiem ulicznych latarni. Nie wiem czy to tajemnicze cienie
sprawiają, czy moja wyobraźnia ale mam takie nieodparte wrażenie,
że zaraz, za chwilę, z zaułka pojawi się nagle…
” zaczarowana dorożka, zaczarowany dorożkarz i koń
co podobny jest do księżyca…. „
Już noc, jak cicho, zegar na wieży wybija swoje ding-dong trzykrotnie…
czas śnić. Spoglądam w niebo ostatni dziś raz… Dobranoc Gwiazdeczko…

 

ZAZ


Muzyka… towarzyszy mi każdego dnia…
Słuchana przeważnie wieczorami, kiedy po
pracy mam wreszcie trochę czasu dla siebie.
W zależności od nastroju wybieram nuty wesołe,
lub pełne nostalgii albo te „poważne”.
Bez tych nutek, czasem myślę, że i mnie by nie było.
Dziś zastanawiałam się, kto był dla mnie
objawieniem muzycznym ubiegłego roku..?
Po krótkim namyśle wybrałam ZAZ.
Podbiła moje serce swą spontanicznością, prostotą,
fantastycznym głosem, doborem repertuaru
i przede wszystkim, ogromną radością śpiewania.
ONA…  PO PROSTU JEST NIESAMOWITA.

Parę słów o ZAZ znalezionych w necie i parę klipów:

http://merlin.pl/Zaz_Zaz/browse/product/4,798673.html#fullinfo

Zaz nie pojawia się znikąd, jak grom z jasnego nieba.
Gdy dokładniej przyjrzeć się jej karierze, okazuje się,
że przeszła,krok za krokiem, przez wszystkie niezbędne
jej szczeble, potrzebne by zdobyć sobie uznanie swoich
wielbicieli i publiczności. Zaz obdarzona jest silnym,
niezwykle wrażliwym, lekko ochrypłym głosem.
Wokalistka, po latach różnorakich doświadczeń,
doszła do pierwszego etapu profesjonalnej kariery.

Zaz, by rozwijać karierę, przeniosła się do Paryża,
gdzie przez siedem dni w tygodniu, przez pięć godzin
bez przerwy, śpiewała w kabarecie. Gdy pod koniec
miesiąca kończyły się jej pieniądze, wraz ze swoimi
muzykami – gitarzystą i kontrabasistą, występowała
na uliczkach Montmratre’u, ku uciesze przechodniów.
Zaz wyraża przepełniające ją emocje z niezwykłą
świeżością i radością życia (joie de vivre).
Nikogo nie pozostawia to obojętnym. W trakcie swojej
kariery śpiewała i przed dziesięciotysięcznym tłumem na
stadionie Hendaye na południu Francji, jak i wykonywała
największe klasyki Edith Piaf w sercu Syberii.
Zaśpiewała na charytatywnym koncercie w kopalni soli
w Kolumbii, odbyła trasę po Egipcie,a przede wszystkim
zbierała różnorakie doświadczenia, każde następne
jeszcze bardziej eklektyczne od poprzedniego.

Jako artystka o wyjątkowym głosie Zaz skupia się głównie
na piosence. Zaśpiewa wszędzie gdzie się da, pod warunkiem,
że będzie mogła swobodnie wyrazić siebie słowami, które
odbijają jej codzienne życie ze swoimi radościami i smutkami.

 

 

 

Trzymam kciuki

Dwójka moich blogowych przyjaciół startuje
w konkursie na bloga roku. Bardzo się cieszę…
choć jestem nieco zaskoczona taką ich nagłą
i spontaniczną decyzją.
Myślę, że warto pokazać szerszemu gronu
czytelników, to o czym piszą i co ich pasjonuje.

 

http://www.blogroku.pl/


URDEN

Mój przyjaciel… druh serdeczny… wesoły kompan
i towarzysz wielu górskich wędrówek, który kilka
miesięcy temu zaraził mnie swoją pasją i miłością
do drewnianych cerkiewek i kościółków.
Kiedyś podczas swych zawodowych wyjazdów
wszedł do drewnianej cerkwi a tam klimat miejsca
zauroczył go tak bardzo, że stało się to jego pasją…
Nazywa je często swoimi „drewnianymi perełkami”.
Bardzo trafna nazwa, bo to są takie perełki historii.
Warto o nich poczytać, warto obejrzeć jak wyglądają
na fotografiach… ale najbardziej warto odwiedzić je,
wejść do środka, poczuć tą magię miejsca i czasu…

Urden startuje w kategorii MOJE ZAINTERESOWANIA I PASJE

http://urden.pl/blog/

 

 

ANGIE’S DIARY

Bardzo mi bliska, choć nie poznałyśmy się w realu
ale mam cichą nadzieję, że kiedyś to się zdarzy.
Mamy podobne spojrzenie na… niepokorne dusze…
ten sam bunt… ogromne poczucie wolności…
i nawet podobne fragmenty życiorysu.
Angie  pięknie opowiada o świecie, który ją otacza,
lekkim piórem rysuje swoją historię, zdobiąc ją
szczyptą humoru i dużą dozą dystansu do samej siebie.

Angie startuje w kategorii JA I ŻYCIE MOJE

http://angiewitch.wordpress.com/

Moi kochani, będę trzymała za Was kciuki…
MOCNO… BARDZO MOCNO…
i wspierała… i propagowała… i sms-owała…. iiiiii…
NAMAWIAŁA WSZYSTKICH DO TEGO SAMEGO

 

Łopienka

.

Tego roku latem, Ula i Krzyś
opowiedzieli mi o cerkwi wykonanej
z nieobrobionego, litego kamienia.
Leży ona na uboczu drogi, w miejscu
gdzie dawniej była wieś Łopienka
Niestety, nie przetrwała ostatniej wojny,
pozostała po niej tylko tylko ta cudem
ocalała cerkiew.
Moja córka Marzenka również była
nią zauroczona, postanowiłam więc przy
najbliższej okazji pojechać i zobaczyć
ją na własne oczy…
Właśnie dziś, z samego rana wraz
z Urdenem wyruszyliśmy w podróż.
To, co zobaczyliśmy
przeszło nasze najśmielsze wyobrażenie.

Odludzie… wiatr… śnieg… cisza…
Drzwi do cerkwi stoją otworem… zawsze.
a wewnątrz… niesamowita prostota
i witraże malujące kolorami tęczy ściany.
Nic nie odda czaru, klimatu tego miejsca.
Wewnętrzne sanktuarium…
następny etap drogi w którym czas… świat…
zatrzymał się dla podróżnika, by pokazać mu
kawałek tamtego, dawnego siebie…

Ten post…
i te fotografie chciałabym podarować
Moim Kochanym Bieszczadzkim Aniołom.
Marzence, Jackowi, Uli i Krzysiowi.

* * *

Więcej informacji o cerkwi u Urdena

http://urden.pl/2988/lopienka/

.

* * *

* * *

* * *

* * *

* * *

* * *

* * *

* * *

* * *

* * *

Powitanie

.

I przyjechałam…
a ona sypiąc białym konfetti
wczesnym rankiem wyszła mi na przeciw…

 

* * *

* * *

* * *

* * *

* * *

* * *

* * *

Zima

 

Biedna Zima,
nikt jej nie kocha…
Każdy tylko Lato… i  Lato…
a ja ją lubię, zwłaszcza w górach
gdy rozkłada swe białe spódnice na zboczach.

Wyruszam więc jutro na połoniny
przywitać Cię Dostojna Mroźna Damo.

* * *

Wszystkiego najpiękniejszego Wam życzę
w tym nadchodzącym nowym roku.
Wielu szczęśliwych chwil…